niedziela, 10 września 2017

Prolog




Kroniki autorskie 001:
Hej kochani.
Chciałabym powitać was wraz z nowym rozdziałem mojego autorskiego opowiadania. Jest to moja perełka, która wymaga porządnego betowania. Dlatego zgłaszam się do was czytelników z gorącą prośbą. Jeśli, któraś by chciała betować moje opowiadanie niech pisze pod rozdziałem. Będę naprawdę wdzięczna. Wymagam tylko cierpliwości bo bardzo się przyda. Moje błędy przekraczają granice przyzwoitości a największym problemem są powtórzenia i składnia zdania. Będę wdzięczna za pomoc i pozdrawiam.
*~*~*
              Spóźnił się.
                Nie mógł uwierzyć, że do tego doszło. Chociaż Faith wysłała mu list kilka godzin wcześniej. Chciała mu coś wyznać. Wyczuwał, że jest przerażona i potrzebowała jego pomocy. Już wcześniej próbowała z nim rozmawiać, ale zbywał ją, machnięciem ręki.  Faith. Tylko o niej myślał przez ostatnie kilka godzin. Coś mówiło mu, że musi się z nią spotkać. Jakby intuicja wyczuwała niebezpieczeństwo. Wierzył, że da radę zdążyć. W końcu tak bardzo prosiła, by się pospieszył. Niestety. Ojciec zwołał zebranie królewskiej Rady, a że był księciem, musiał na niej stawić się obowiązkowo.  Przez to ją zawiódł. Ona nie żyła.  
       Poszedł do jej komnaty, niczego nie przewidując. Był pewien, że czekała na niego, czytając jedną ze swoich ulubionych lektur. Faith kochała książki. Nie spodziewał się widoku, jaki zastał. Kiedy tylko wszedł, od razu wyczuł zapach krwi, a później zobaczył ciało. Musiała być martwa od kilku godzin, gdyż kiedy jej dotknął, okazała się zimna niczym lód. W miejscu gdzie znajdowało się serce kobiety, widniał wbity sztylet. Wyciągnął go z nienawiścią w oczach. Na błękitnej sukni, którą  założyła tego wieczoru widniała czerwona plama krwi. Powinien wiedzieć, że ktoś czyhał na nią. Czemu tego nie przewidział?  W królestwie już od dawna trwał zatarg z wrogiem i mógł podejrzewać, że stanie się coś złego. Nie myślał tylko, że dotknie to ukochaną osobę. Dzisiaj miał zamiar poprosić ją o rękę. Już od miesiąca trzymał w kieszeni pierścionek zaręczynowy. Niestety nie zdążył. Dlaczego tak się powstrzymywał? Może wówczas nikt nie podniósłby ręki na narzeczoną księcia? Przecież wiedział, że ją kocha. Do tej pory kobiety traktował jak zabawki. Był przystojny i uwodzicielski. Kobiety lgnęły do niego, a on korzystał z tego za każdym razem. Nim poznał Faith, miał naprawdę wiele romansów. Nie sądził, że to kiedykolwiek się zmieni. Tylko własna przyjemność miała dla niego jakiekolwiek znaczenie. A jednak przyszła kobieta, która mu pokazała, czym jest miłość.
         Tak było do czasu, kiedy po raz pierwszy poznał ją – zabiedzoną dziewczynkę szukającą pomocy. Chociaż była dorosłą kobietą, nie wyglądała tak wcale. Mimo wszystko miała w sobie coś takiego wyjątkowego, że zapragnął jej od początku. Faith trzymała go na dystans i w ogóle traktowała go jak powietrze. Nie był do tego przyzwyczajony i może to sprawiło, że się w niej zakochał? Na jego oczach zmieniała się w piękną kobietę. Już dawno nikt nie zawrócił mu w głowie tak bardzo jak ona. Nie powinien zwracać na nią uwagi. W zamku mieszkało dużo pięknych kobiet, a jednak nie chciał nikogo innego. Dlaczego ze wszystkich osób właśnie Faith go zdobyła? Nie umiał odnaleźć odpowiedzi na te pytanie.
       Teraz już nic nie mógł zrobić. Odeszła i nigdy do niego nie wróci. Owszem, słyszał o przepowiedni. Jego brat twierdził, że ona to Wybranka, która im pomoże i, jeśli to była prawda, dusza dziewczyny powróci w innym ciele. Jakoś nie bardzo w to wierzył. Legendy może i miały w sobie ziarno prawdy, ale zwykle nie zawracał sobie nimi głowy. Ostatecznie sam należał do postaci, które według prawa nie powinni istnieć. Podobnie jak większość mieszkańców wyspy był wampirem. Jego pradziad jako pierwszy przemieniony przed wiekami założył tu dom, by mogli czuć się bezpiecznie i swobodnie nie ukrywając tego kim są. Oderwał się od wspomnień i powrócił do rzeczywistości w której jego ukochana leżała martwa.
        Nie miał czasu na żałobę. Trwała wojna i wzywały go obowiązki księcia. Później upora się ze swoim bólem i znajdzie sprawcę. Poinformował o wszystkim Sybil i ruszył, by zapobiec dramatowi. Liczył, że dotrze do ojca i powie mu o wszystkim. Nie przyszło mu do głowy, że padnie ofiarą okrutnego planu. Dał się tak głupio złapać, a przecież zawsze należał do ostrożnych. Dostał wiadomość, że kilku ludziom z wioski groziło niebezpieczeństwo. Powinien wziąć kogoś ze sobą. Chociażby przyjaciela. Nie myślał racjonalnie w tym momencie. Poszedł sam, ignorując wszelkie zmysły, które alarmowały o zagrożeniu. Wioska znajdowała się niedaleko zamku. Nie posiadała żadnych murów obronnych. Była to bardziej niewielka osada z kilkoma domkami, kościołem i siedzibą dla głównych reprezentantów ludzi. Otoczona lasem, gdzie często jeździli na polowania.
          - Wasza książęca mość – usłyszał od zaskoczonego wieśniaka.
Znał go. Pracował w kuchni na zamku. Należał do lojalnych poddanych. Zaczął z nim rozmawiać, by ostrzec mężczyznę. Chciał, by wraz z rodziną przeniósł się do zamku. Tam będzie bezpieczniej.
          Atak nastąpił niespodziewanie. Ubrani na czarno mężczyźni otoczyli go ze wszystkich stron. Najpierw wyczuł ich obecność, a później zobaczył.Napiął mięśnie gotów do walki i już miał ruszyć, gdy poczuł ostry ból w głowie. Kątem oka zobaczył młodą dziewczynę, stojącą na czele. Czarownica. Mógł się domyślić, że to pułapka. Zaklął pod nosem zły, że tak łatwo dał się podejść. Jej moc była naprawdę potężna. Miał wrażenie, że eksploduje. Ból całkowicie go oszołomił i powalił na ziemię. Czarownice zawsze miały pewnego rodzaju władzę nad wampirami. Ich moc była trudna do pokonania. Dlatego Rowena szukała wśród nich sprzymierzeńców. Zdążył tylko usłyszeć krzyki i wołanie o pomoc, nim pochłonęła go ciemność.
           Kiedy otworzył oczy zobaczył tuzin zamordowanych ludzi. Wszędzie lała się krew, a jej zapach unosił się w powietrzu, drażniąc go w nozdrza. Armia ojca natychmiast go złapała. Nawet się przed nimi za specjalnie nie bronił. Jego serce krwawiło i nie dbało to, co z nim będzie po śmierci ukochanej.Wiedział, co później będzie.
         
           Ojciec okazał się wyjątkowo surowy. Najstarszy król wampirów, Balthazar Vargas, nie wiedział, czym była litość, gdy ktoś łamał prawo. Nie pomagały błagania i płacz królowej, która pragnęła wstawić się za synem. Nie wierzyła w jego winę. Nikt nie wierzył. Każdy uważał, że zastawiono pułapkę na księcia. Ktoś chciał się go pozbyć z wyspy. Nawet podejrzewano kto. Próbowano przemówić królowi do rozsądku. Bezskutecznie.

           - Mój syn złamał prawo ustawione przeze mnie i Radę - przemówił do wszystkich obecnych po kilku godzinach ciężkich narad. - Przyłapano go na gorącym uczynku. Zaatakował wioskę i wyrżnął niewinnych ludzi. Prawo surowo tego zabrania. Nie mam wyjścia. Ponieważ jest królewskim synem prawo chroni go przed śmiercią, lecz nie przed wygnaniem.

        Matka próbowała mu pomóc i walczyć o syna. Podobnie jak przyjaciele. Całe szczęście, że pozwolono mu się z nią pożegnać. To wszystko co mógł osiągnąć.
                 
         – Faith odeszła – wyszeptał wypranym z emocji głosem, kiedy nadszedł czas wyjazdu. Stali nad brzegiem morza, przy porcie. Statek był już gotowy do odpływu. Pozostało im tylko kilka minut. Varian zauważył, że nigdzie nie było ojca. Nie przyszedł nawet się z nim pożegnać. Nie był gotowy, ale rozumiał sytuacje ojca i godził się na nią.– Lepiej będzie jeśli i ja odejdę. Nie martw się. Nie będę sam. Towarzyszą mi Cam i Sybil. Oni zawsze mnie wspierają i tak samo będzie teraz. – Camden Parker i Sybil należeli do grona jego najlepszych przyjaciół. Sama Sybil była jego kochanką, nim przyszła Faith. Kiedy ją zostawił, pozostal w dobrych stosunkach zachowując odpowiedni dystans. Zawsze mógł na nią liczyć.
               
             Królowa pokiwała głową, lecz jej wzrok pokazywał, iż nie była do końca przekonana. Pragnęła, by ukochany syn został przy niej. Owszem miała jeszcze Talona, ale jakoś nie czuła się dobrze przy nim.. W tym młodym mężczyźnie było coś niebezpiecznego. Zdawało się jej, że traktował ją z góry. Trochę go rozumiała. Zajęła miejsce jego matki, która zniknęła i nigdy nie wróciła. A teraz z powodu okrutnego nakazu straciła jedynego syna. Co gorsza Varian wydawał się być całkowicie pogodzony ze swoim losem. Nie miała władzy, by cokolwiek zmienić, ale wierzyła, iż jeżeli mężczyzna nieco ochłonie, wówczas na spokojnie przemyśli całą sytuację. Znała swojego męża. Należał do rozsądnych osób i rzadko kiedy kierował się emocjami. Jeżeli minie trochę czasu, wówczas syn wróci i wszystko będzie wyglądało jak dawniej. Nawet bez Faith. Teraz po raz pierwszy miała okazje zobaczyć, jak bardzo kochał tę kobietę.
               
                W końcu jak długo król mógł się gniewać? A może nareszcie znajdą prawdziwego winowajcę? Ani trochę nie uważała, że był winny. Każdy doskonale wiedział, że szanował prawo ojca i nigdy, by go nie złamał.  Żałowała, że nie dostał nawet szansy, by pożegnać ukochaną. Postanowiła sama się tym zająć.
                
                – W porządku, mój synu – próbowała go pocieszyć. – Zadbam o to, by znalazła odpowiednie miejsce na cmentarzu i godny pochówek. Zasłużyła na niego. A jeżeli przepowiednia jest prawdziwa, być może za pięćdziesiąt lat ponownie wróci. – Matka zawsze ufała w przepowiednie. Ona im o niej powiedziała, a także o swoich podejrzeniach,   Varian w zamyśleniu pokiwał głową.  On nie bardzo w to wierzył, ale ktoś inny prócz nich mógł. Ich największy wróg, Rowena. Tylko ona mogła zyskać w jakiś sposób na śmierci Faith.
                
                – Opiekuj się ojcem, matko. Czuję, że coś złego czai się w pobliżu zamku – ostrzegł kobietę i przytulił na pożegnanie. Odpływał z ciężkim sercem. Cieszył się, że najbliższe osoby będą mu towarzyszyć. Bez nich trudniej byłoby, mu pożegnać wyspę w której spędził całe swoje życie. Owszem, wiele razy opuszczał Andor. Głównie, by jako przyszły król zdobyć odpowiednie wykształcenie. Ludzki świat wywierał na nim niezwykle pozytywne wrażenie i pasjonował go. W przeciwieństwie do nich na wyspie ludzie rozwijali się bardzo szybko. Stary król nie uznawał żadnych zmian. Wszystko miało wyglądać tak, jakby czas został zatrzymany w odpowiednim miejscu.
              
                – Jak się czujesz? – Sybil Denvers położyła mu dłoń na ramieniu. Stali już na pokładzie Anne Marie gotowi odpłynąć w nieznane. Varian po długiej naradzie z Camdenem zdecydował się, by Nowy Świat stał się dla niego domem.
              
                 – Dobrze – Pokiwał głową. – Wkrótce na pewno będzie. – Oczyma wyobraźni widział Faith powracającą mu w ramionach.
                           Czy to możliwe? Matka miała rację? Głęboko pragnął, by kiedyś mogli znów być ze sobą.Taka miłość jak ich mogła w końcu znaleźć spełnienie i  niczego bardziej nie chciał.
                
                      Przymknąwszy oczy, pozwolił oddać się marzeniom. Przypomniał sobie Faith w chwili, gdy widział ją po raz ostatni. Niezwykle piękną, odważną i nieustępliwą. Kochał ją tak bardzo jak żadną kobietę do tej pory. Obiecał sobie, że odkryje, kto był odpowiedzialny za popełnienie morderstwa i zapłaci mu za to. W swych postanowieniach umiał być konsekwentny tak samo jak jego ojciec. I wiedział, że nic go nie powstrzyma przed osiągnięciem celu. A teraz czekał go nowy świat i nadzieje, jakie się z nim wiązały. Cokolwiek się stanie, wierzył, że będzie dobrze. Własny los zależał od tego, jak nim pokieruje. 
*~*~*
Na zakończenie:
Prolog wyszedł naprawdę dobrze.
Uwielbiam tę historię, chociaż zdaje sobie sprawę jak wielu poprawek ona wymaga. Jednak naprawdę się starałam bardzo. Mam nadzieję, że docenicie to w waszych komentarzach. Każde miłe słowo, gest, czy cokolwiek w kierunku opowiadania mile widziany.
Zapraszam wkrótce na kolejny rozdział.
.
.
.
.
.
.
template by oreuis